„Tu czas płynie innym rytmem niż zwyczajnie. Najważniejsza staje się mała piłeczka na trawie. Na niej trzeba się skoncentrować bez granic. To pozwala zresetować umysł i wygasić emocje. Aż dziwne, że o tym miejscu koszalinianie zdają się w ogóle nie wiedzieć. A to tylko pół godziny jazdy samochodem.
Alte Farm to gospodarstwo agroturystyczne. Nietypowe, bo chyba jedyne w Polsce dysponujące polem golfowym (działa przy nim klub golfowy o tej samej co gospodarstwo nazwie).
Stworzyli je Anna i Volker Britzenowie, którzy 15 lat temu kupili w Rusowie pod Kołobrzegiem zrujnowane zabudowania z kawałkiem ziemi. Pani Ania, z wykształcenia mechanik, z zawodu gastronomik, pochodzi z Elbląga. Jej mąż długie lata pracował jako inżynier w telekomunikacyjnej odnodze niemieckiego koncernu Siemens. Po latach intensywnej i wyczerpującej pracy postanowili zmienić rytm życia.
Dwa lata zajęło im odbudowanie gospodarstwa. Budynki zostały starannie odnowione. Wyglądają tak, jak w 1902 roku, kiedy osiadła w tym miejscu rodzina Hoge (wiadomo to, bo potomkowie dawnych mieszkańców powiatu kołobrzeskiego starannie dokumentują historię Rusowa i okolic). Dom również wygląda, jak pierwotnie, ale w jego przypadku konieczne było odbudowanie od fundamentów.
W dawnych zabudowaniach gospodarczych powstały pokoje gościnne. Wynajmują je nie tylko pasjonaci golfa. Przyjeżdżają najczęściej Niemcy i Polacy szukający ciszy i spokoju. Znajdują je, ale również komfort, bo do dyspozycji mają elegancko urządzone apartamenty, mnóstwo zieleni, basen kąpielowy, plac zabaw dla dzieci.
Ale główna atrakcja to golf. Pole jest naturalne, dziewięciodołkowe. Co to znaczy naturalne? Trawa została posiana po prostu na zastanym gruncie. Anna Britzen wyjaśnia: – Pola profesjonalne mają 18 dołków. Ich budowa oznacza wydatek trzech milionów złotych za dołek. Grunt jest odpowiednio przygotowywany, ze sztucznym drenażem i nawodnieniem. Kosztowna inwestycja. Tam trawa jest zawsze zielona. U nas w okresach suszy pole żółknie. Ale nie oznacza to, że nie można grać. Zresztą u nas grać można niemal przez okrągły rok. Nawet późną jesienią. A wiosną – gdy tylko trawa się zazieleni.
Dodajmy: pole w Rusowie ma powierzchnię ośmiu hektarów.
Klub golfowy Alte Farm tworzą głównie mieszkańcy Kołobrzegu i Ustronia Morskiego, nikt z Koszalina. Obecnie jest ich 12. Spotykają się systematycznie, nie tylko by pograć, również – jak podkreślają – dla wyjątkowej atmosfery.
Z pola korzystać mogą oczywiście nie tylko oni. Zaglądają więc do Alte Farm gracze, którzy w okolicy spędzają wakacje. Gdy my zawitaliśmy do Rusowa, partyjkę rozgrywali na przykład Szwedzi, ktoś z Niemiec, ale i sąsiedzi z Ustronia Morskiego. Zastaliśmy również Stana Borysa wraz z jego ukochaną – panią Anną. Piosenkarz skomentował: – Kiedy przyjeżdżamy na wakacje nad Bałtyk, zawsze tu zaglądamy. Tu jest jak w domu. Fantastyczne miejsce i fantastyczni ludzie. Tu się ładuje akumulatory.
W Alte Farm można uczyć się golfa. Początkujący trafiają pod skrzydła pana Volkera, który w kilka godzin potrafi wdrożyć adepta w podstawowe reguły. Golf ma ogromną liczbę zasad opisujących niemal każdą sytuację. Pani Ania Britzen uspokaja: – Na początek wystarczy poznać cztery podstawowe uderzenia kijem i już można wejść na pole. Inne reguły poznaje się z czasem. Jest to gra, która szybko wciąga. Uczymy się jej w praktyce.
W golfie bardzo ważna jest etykieta i zasady, które dotyczą nie tylko samym rozgrywek. To na przykład obowiązkowa elegancja – koszulka polo, kołnierzyk, kamizelka, lekki sweterek, odpowiednie obuwie. Spodnie na kant albo bermudy. Witold Kosicki, emerytowany lekarz stomatolog z Kołobrzegu, prezes klubu Alte Farm, tłumaczy: – Golf to gra dżentelmeńska. Mamy do siebie zaufanie. Wiemy, że nikt nie oszukuje, choćby rywalizacja była silna.
Doktor Witold Kosicki zagląda do Rusowa systematycznie. Towarzyszy mu zawsze uśmiechnięta małżonka – pani Emilia, kiedyś farmaceutka. Grywają oboje. I jak podkreślają, swoją doskonałą kondycję i pogodne nastawienie w ogromnym stopniu zawdzięczają golfowi. – Dzielimy z sobą życie już 57 lat. Miewaliśmy różne pasje. Ta jest naszą wspólną – mówi pani Emilia.
Jej mąż dodaje: – Piłeczka golfowa uczy pokory, przyjaźni, miłości. Bez przyjaźni i miłości życie traci sens – to prawda znana od dawna. Nie tylko naszym pragnieniem jest to, by ta atmosfera jaką znajdujemy w Rusowie trwała wiecznie.
Gospodyni Alte Farm, pani Ania Britzen, uzupełnia: – Golf wycisza. Najważniejsza jest ta biała piłeczka przed nami i nic więcej. Jeśli nie wyłączymy myślenia o innych rzeczach, nie trafiamy w nią i nic się nie udaje. Trzeba się maksymalnie skoncentrować. Dlatego tak dużo ludzi na świecie uprawia golf. Po ciężkiej, eksploatującej pracy na polu golfowych odzyskują siły, spokój wewnętrzny.
Skołatane nerwy leczy zapewne również otoczenie. Zieleń, spokój, przestrzeń. Alte Farm otaczają pola uprawne. – Wiosną, kiedy trawa się zazieleni a wokół zakwitną na żółto rzepaki, widok jest szczególnie piękny – chwali jeden z graczy.
– W Polsce na temat golfa nadal silne są stereotypy. Mówi się, że to sport elitarny i drogi. Jedno i drugie to nieprawda. Obecnie można kupić wyposażenie za naprawdę niewielkie pieniądze. Można również je wypożyczać. To nie rujnuje kieszeni. Korzystanie z pola cenowo porównywalne jest z basenem kąpielowym. Na pewno narciarstwo czy jeździectwo są dyscyplinami droższymi – zapewnia Anna Britzen.
Słowa gospodyni Alte Farm co do popularności gry potwierdzają statystyki. Golf jest najbardziej rozpowszechnionym sportem na świecie, choć w Polsce wciąż niszowym! W krajach skandynawskich, USA czy Wielkiej Brytanii trudno znaleźć kogoś, kto nie gra albo nie próbował grać w golfa. W Szwecji liczącej 9,5 mln mieszkańców w golfa gra systematycznie pół miliona osób na 450 polach. W 38-milionowej Polsce – kilkadziesiąt tysięcy osób, mających do dyspozycji 21 pól 18-dołkowych i 18 pół z dziewięcioma dołkami.
– Nie jest to obecnie sport elitarny, choć pozostał prestiżowy. Owszem, kiedyś liczbę grających ograniczały reguły klubów towarzyskich. Nie każdy mógł do nich wstąpić. Obowiązywał cenzus majątkowy i rekomendacja. Obecnie golf jest egalitarny. Grać może każdy, byle przestrzegał zasad – tłumaczy pani Anna.
W rodzinie Britzenów golf to sposób na życie dla drugiego już pokolenia. Córka – pani Barbara – odbywa w Niemczech studia trenerskie. Ma już uprawnienia do nauczania, obecnie przygotowuje się do egzaminu na poziomie profesjonalnym. – W jej klubie w Monachium jest 1700 graczy, a wokół Monachium działa 35 pól. Na Zachodzie golfa uczy się dzieci od małego. Jest jedną z dyscyplin w ramach wychowania fizycznego – mówi pani Anna. – Marzy mi się, by i w Polsce tak się stało.”
Źródło: Prestiż magazyn koszaliński